Nie Jestem Słodką Idiotką!

Boutique Magazine
Magazine Scans
Boutique (PL) October 2005. Text by Aleksander Rogoziński.

Paryż kojarzy mi się z gwiazdami. Tu miałem okazję przekonać się, jak miłym i niegwiazdorskim facetem jest Keanu Reeves, tu przez przypadek (stojąc w aptece w kolejce po lekarstwa) odbyłem sympatyczną rozmowę z mocno zaziębionym Rupertem Everettem, tu na własne oczy przekonałem się, że Cameron Diaz jest na żywo jeszcze bardziej szczupła niż na ekranie, tu obejrzałem rewelacyjne koncerty Madonny i Eminema, tu spędziłem “clubbingującą” noc z tureckim gwiazdorem Tarkanem a teraz… Zaczęło się prozaicznie. Moja koleżanka z radia NRJ miała przeprowadzić wywiad z zaproszoną do popularnego telewizyjnego show Star Academy Mariah. Ponieważ potem planowaliśmy wspólne popołudnie, poszedłem razem z nią z zamiarem przeczekania wywiadu we foyee eleganckiego hotelu George V, w którym zatrzymała się artystka. Na dzień dobry zostałem jednak zapytany przez szalenie zaaferowaną panią “asystent menagera” (jak dumnie głosiła plakietka, przypięta do jej marynarki), jakie medium reprezentuję. “Magazyn Boutique” … odpowiedziałem zgodnie z prawdą. “Boutique, Boutique… Znowu nie mam na liście…” — powiedziała pani, wertując, wiecznie wypadającą jej z rąk, stertę papierzysk — “No nic… Pewnie się zagubiło… Na którą byl pan umówiony?” Pomny godziny wywiadu koleżanki, zaryzykowałem niepewnie: “Na teraz?” “Nie, teraz NRJ” — powiedziała pani, patrząc na jakąś pokreśloną kartkę. “Ale my możemy razem” — uratowała mnie koleżanka — “ Da nam pani najwyżej z pięć minut więcej…” “Naprawdę…?” — rozpogodziła się pani — “No to wchodźcie, no już, już&hellip” I w ten nieco przypadkowy sposób udało mi się spotkać z artystką…

Mariah jest megagwiazdą. Po kilku latach posuchy, klapie filmu Giitter, niezbyt kasowym (acz znakomitym!) albumie Charmbracelet, w tym roku przeżywa renesans popularności. Jej ballada “We Belong Together” to hit roku w Stanach (cztery (!) miesiące na pierwszym miejscu listy singli), a sama artystka wydaje się być w lepszej formie niż kiedykolwiek w życiu. Co ciekawe — nie udziela wywiadów, ale po prostu… rozmawia, wciąga do dyskusji, prowokuje. No i wygląda olśniewająco. Jak większość osób znanych z telewizji — w naturze jest o wiele drobniejsza niż na ekranie, ma nieskazitelną oliwkową skórę, piękne oczy i ujmujący uśmiech. Ubrana — jak na gwiazdę z odpustowej Ameryki — bardziej niż skromnie, w prostą brązową sukienkę, dopasowane kolorystycznie pantofle na baaaaaardzo wysokim obcasie i śladowe ilości biżuterii. “Nie daj się zwieźć pozorom” — powiedziała mi po wywiadzie koleżanka — “Za sumę, którą wydała tylko na tę sukienkę, mógłbyś spokojnie przez rok pławić się w luksusach na Karaibach…” Wierzę na słowo, bo w końcu… kobiety się na łym znają…

Gratulacje. “We Belong Together” znowu jest na pierwszym miejscu w Stanach…
Naprawdę? Nie sprawdzałam jeszcze zestawienia, od rana udzielam wywiadów. Ale to miłe! Choć z drugiej strony obawiam się, że ludzie w końcu znielubią ten kawałek. Poprosiłam wytwórnię, żeby jak najszybciej wydała kolejnego singla “Shake It Off,” ale zdaje się, że to niewiele pomogło…

Jak myślisz, czemu akurat “We Belong Together” tak chwyciło?
Bo to szczera piosenka! Jedna z najszczerszych w moim repertuarze. Oczystkie moje piosenki są prawdziwe, opowiadają o uczuciach, które przeżywam, albo chciałabym przeżywać, ale mimo wszystko w sztuce zawsze jest pewna doza kreacji. Gdy dostałam “We Belong…”, poczułam, że mówi o tym wszystkim, co ostatnio mnie spotkało, że gdybym nawet bardzo chciała, sama nie napisałabym tego lepiej. To magiczna piosenka i od początku, od pierwszego wyśpiewanego słowa, miałam przeczucie, że będzie przebojem. Nie spodziewałam się jednak, że aż takim. A ty lubisz ten kawałek?

Bardzo, choć nie jest to moja ulubiona piosenka z twojego repertuaru.
A która?

Mam dwie. “Can't Let Go” z płyty “Emotions” i “Bringin' On The Heartbreak” z Charmbracelet
O! To miłe, że wspominasz o Charmbracelet. Kiedy nagrywałam ten krążek, byłam na zakręcie, chyba największym w moim dotychczasowym życiu. Nie wiodło mi się i w sprawach miłosnych, i zawodowych… Miałam spore nadzieje, związane z tym albumem, a potem okazało się, że ludzie nie chcą go kupować. Przyznam że przez chwile myślałam nawet o tym, czy nie dać sobie spokoju z występowaniem…

I…?
Na szczęście mam cudownych przyjaciół. To oni pomogli mi się pozbierać, dbali o to, abym wyszła z załamania nerwowego, poskładała w całość, nabrała dystansu do wielu spraw…

I tak narodziła się Mimi…
To pomysł mojego przyjaciela i zarazem producenta muzycznego LA. Reida. Kiedyś przez przypadek usłyszał, że bliscy wołają na mnie “Mimi” i bardzo go to rozbawiło. Potem wpadł na pomysł, żeby to wykorzystać. Powiedział do mnie: “Wiem, jaka powinna być twoja kolejna płyta. Powinna być w Mimi-stylu. Niech ludzie usłyszą i zobaczą, że potrafisz być inna. Nie tylko “mega-sexy-cool divą,” ale po prostu zwykłą, wesoła dziewczyną. Skoro rozmawiając z przyjaciółmi, potrafisz stroić żarty i ze swojego “gwiazdorstwa,” i nawet z załamania nerwowego, pokaż im to! Pokaż, że nie obchodzą cię opinie, że jesteś “słodką-idiotką” albo rozkapryszoną primadonną. Udowodnij, że jesteś ponad to i potrafisz złapać dystans do takich bzdur.” Spróbowałam i… chyba się udało, nie sąd sądzicie?

Z pewnością. Ale a propos “słodkiej-idiotki,” skoro już o tym mówisz… Nie sądzisz, że trochę sprowokowałaś takie opinie swoim poprzednim image'm…
A co masz na myśli?

Choćby udzielanie wywiadów w bikini…
To nie tak! Tego akurat się nie wstydzę. Skoro masz na jakimś etapie swojego życia ładne ciało, to czemu je ukrywać? Kiedy mam je pokazywać? Na starość?

Ale po co w ogóle pokazywać?!
Bo muzyka pop to sex, nie zauważyłeś? Można udawać, że jest się ponad to, ale i tak nie przeskoczysz reguł, rządzących tym biznesem. Spójrz, ilu artystów nigdy by nie zaistniało, gdyby wyglądało mniej atrakcyjnie… Chyba nie muszę wymieniać przykładów, jest ich na pęczki. Jasne — jeśli nie masz wyglądu, decyduje talent. Jeśli nie masz talentu — wygląd pomaga. Najlepiej zaś mieć i jedno, i drugie. I dobrze to wykorzystać…

Więc nie żałujesz…
Nie mam czego! Jeśli to, że kilka razy pokazałam się trochę bardziej sexy, sprawiło, że ludzie mają mnie za “słodką-idiotkę,” to trudno… Ich problem. Poza tym i tak wszystkich nie zadowolę, choć do tego wniosku dochodziłam zaskakująco długo. Jeśli zaśpiewam balladę, zawsze znajdą się osoby, które powiedzą: “Eeee tam, wolę jej taneczne kawałki,” jeśli nagram coś szybszego, usłyszę: “Po co ona to robi? Przecież najlepsza jest w balladach!.” Pokażę się w skąpym stroju i następnego dnia przeczytam, że to nie przystoi divie. Za łożę stonowany, wręcz zakonny strój i doczekam się opinii, że “zaczynam się starzeć” i “znowu mam kłopoty z dietą,” skoro tak maskuję figurę… Doszłam do punktu, kiedy nie zwracam uwagi na zdanie innych. Robię to, co sprawia przyjemność mnie… i tylko mnie!

Swoisty rodzaj egoizmu?
Być może, ale za to zdrowy! I akurat takiego egoizmu życzę każdemu człowiekowi.

A czego życzyć tobie?
Zdrowia. I miłośći. Tych dwóch rzeczy nigdy w życiu za dużo…